sobota, 31 stycznia 2015

Część 16

Obudziły mnie boskie zapachy z dołu. Zaburczało mi w brzuchu. Na szczęście w noc przebiegła spokojnie od momentu koszmaru.
-Trzeba wstawać Anne- powiedziałam sama do siebie. Zeszłam na dół. To co tam zobaczyłam, zdziwiło mnie. Na stole stały dwa talerze a na nich danie, które widze pierwszy raz w życiu. Przy piekarniku stał Strach szczerząc się.
- zamknij usta, bo zaraz się obślinisz- powiedział. ha ha ale śmieszne.
-no Mała Anne siadaj. Zrobiłem to dla nas.- niepewnie usiadłam na krześle. Dla pewności przesunęłam się na drugi koniec stołu. oby jak najdalej od niego.
- nie bój się. Jak na razie jesteś grzeczna więc nie mam podstaw by cię ukarać. Chodź tu do mnie-powiedział zasiadając do stołu. -nie poruszyłam się
- No dalej- nadal nic. Wstał. Złapał za poręcz od krzesła i przyciągnął go do swojego.
-Od razu lepiej. -cała się napięłam. Po tym co się wydarzyło przez te kilka dni nienawidzę już chłopaków. Znów chciałam się oddalić, lecz on to przeczuwając wyszeptał
- nie igraj ze mną. Dziś chcę miło spędzić dzień więc z łaski swojej wysłuchaj chodź raz o co cie prosze-o przytulny jak baranek.
-dobra niech ci będzie. Nie myśl sobie, że robię to dla ciebie bo mnie o to poprosiłeś. Mam zamiar dziś też spędzić miło dzień, o ile się da.
-Grzeczna dziewczynka- już chciałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził
- daruj sobie z dogryzaniem.- sapnęłam niezadowolona.Uśmiechnął się trunfalnie. I co się szczerzysz popaprańcu?! Przysunęłam do siebie talerz z jedzeniem. Spojrzałam na to z niepewnością.A  jeśli mnie zatruje?
- no jedz. Nie zatrujesz się. Jesteś mi potrzebna żywa a  nie martwa.
-ale pocieszenie
-wiem-podniosłam z wahaniem widelec.
- no jedz albo zacznę cie karmić.
- nie. Umiem sama.- jedząc panowała całkowita cisza i to mnie irytowało.
-sam to zrobiłeś?- muszę przyznać, nieźle gotuje.
-tak. Kiedyś mama mnie nauczyła gotować.- wziął mój pusty talerz i włożył do zmywarki.
-dziękuje- powiedziałam
-umm. Mam proźbę. Mogłabym wyjść dziś na powietrze? Już mi się nudzi siedzieć cały czas w domu?-spytałam z nadzieją.
-tak tylko pod dwoma warunkami. - jęknęłam.
-Jakimi?
- Pierwszy to :  muszę być z tobą  a drugi to że jak mówię, że już musimy iść to bez żadnego sprzeciwu. Zrozumiano?
-tak!- wykrzyczałam. Byłam szczęśliwa. może jak mu się podliże to mnie wypuści

******************************************************************
Przepraszam, że tak długo czekaliście i że jest tak krótki. Mam nadzieje że się spodobał.
dziesięć komentarzy= ciąg  dalszy

13 komentarzy: