niedziela, 22 lutego 2015

Część 20

Z wyczerpania zasnęłam na podłodze.
Obudziłam się. Byłam na łóżku i okryta kocem. Chwila chwila. Przecież ja się tu nie położyłam. 
-Wstałaś już- ktoś powiedział. Gwałtownie się obróciłam. Jak to ja, musiałam spaść na z łóżka. 
- Uważaj skarbie bo coś ci się stanie-wstał  i podał mi rękę. Musze przyznać był inny niż Strach. Wydaje się taki opiekuńczy, miły, kochany, po prostu inny niż inni. Ale ostrożności nigdy nie za dużo. Teraz nikomu nie wolno ufać. Ludzie są podstępni. Udają zatroskanych i kochających a dopiero później okazują swoje prawdziwe obliczne. Sama sie tego przekonałam.
- kto ty?- spytałam z chrypką w głosie.
- Oh przepraszam. Nie przedstawiłem się. Moje imie to Chris.
-Po co tu jesteś?
-Strach cię poinformował, że ktoś będzie cię pilnował jak śpisz. Teraz będziesz miała 24 godziny na dobe kogoś przy sobie. On z tym nie żartował. Teraz musimy cię pilnować.-myślałam,że to zrobi, ale że tak szybko? Nie spodziewałam się 
- Mam ci pomóc czy sama wstaniesz?- nie czekając na odpowiedź schylił się i uniósł  jak panne młodą.
- Czemu taki jesteś?
-Jaki? - był zdezorientowany.
- Taki inny niż Strach. Ty chyba masz uczucia- powiedziałam z lekkim uśmiechem. Znajdowaliśmy się na schodach.
- Nie dla każdego taki jestem. W takim razie musisz być wyjątkowa.
-Na dodatek słodko się rumienisz- teraz spaliłam buraka. Może on mi pomoże uciec?  Weszliśmy do salonu, w którym siedział Strach. To co zrobił Chris bardzo mnie zszokowało. Rzucił mą na podłogę jak jakiegoś śmiecia. Nie spodziewałam się tego po nim.
-Spała spokojnie, lecz z rana zaczęła krzyczeć przez sen. Nie stawiała żadnych oporów jak ją brałem na ręce- jego głos był zimny i oschły.  Wyrecytował to jakby czytał z jakieś kartki.
-Dobrze. Teraz możesz  odejść. Ja ją będę pilnował. Zadzwonie jak będę cię potrzebował.
- Tak jest szefie.- Odchodząc spojrzał na mnie przepraszająco. Gardze nim. Bezdźwięcznie  powiedziałam "nienawidze cie Chris"
-  Cześć Mała. Chodź tu do mnie.- poklepał swoje kolana.
- Nie.
- Powiedziałem chodź tu- warknął. Po moim ciele przeszły ciarki. Wstałam i podeszłam . Chciałam usiąść koło niego, lecz on mnie pociągnął i wylądowałam na kolanach. Chciałam wstać.
- Nie. Zostajesz tutaj- wyszeptał na ucho. Za blisko! stanowczo za blisko. !!!
-g..gło..głodna jestem- cała się trzęsłam ze strachu.  On jest nieobliczalny.
- To chodź Kochanie. Zaraz ci coś ugotuje- czemu ty taki jesteś?! raz cię nienawidzę a raz po prostu mam cię gdzieś. Powinni do ciebie przyczepić instrukcję obsługi.
Złapał mnie za rękę. Próbowałam ją wyplątać.
- Daruj sobie. Zrozum to. Jesteś moja. Tylko moja. Mogę robić z tobą co tylko chcę. Należysz do mnie- skamieniałam.
- pogódź się z prawdą.- powiedział z uśmiechem i mnie pociągnął.
- Nigdy się z tym nie pogodzę. Zobaczysz kiedyś, może nie długo ucieknę wam.
- nie sądzę. Mała  to jest rzeczywistość a nie sen. Nigdy takiej sytuacji nie będzie. Osobiście tego dopilnuję.
- A ja sądzę. Nie mów na mnie Mała, Kochanie i tym podobne- kojarzy mi się to z ojcem.
- Oh Mała. Będę mówić na ciebie jak tylko mi się spodoba.
-ugh- nienawidze go.
- Grzeczna dziewczynka. Już się nauczyłaś by nie pyskować. - Wolną ręką klepnął mnie po tyłku. Podskoczyłam.  Nikt nie ma prawa tak robić! Uniosłam rękę. Zamachnęłam się i chciałam już walnąć, lecz on to zauważył i złapał mnie za ramie.
- Nigdy tak nie rób. Chyba nie chcesz być ukarana?!- wysyczał i ścisnął za dłoń. Zaczęła robić się sina. Powoli traciłam czucie.
- Puść mnie.- błagałam.  Posłuchał mnie.
- usiądź a ja zrobie cię śniadanie. - nie chciałam go zdenerwować więc to zrobiłam.
Panowała cisza. Żadne z nas nie raczyło się odezwać. Postanowiłam to zmienić.
- Kto to jest Chris?
- To jest twój opiekun. Będzie cię pilnować w nocy, kiedy śpisz. Mówiłem ci to wczoraj.
- To jest jeden.  A ty mówiłeś że będzie ich 5. Gdzie jest reszta?
- Trzech jest przed domem.  A dwóch w domu. - zamilkłam.



*********************
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY I ZA TO ŻE DOPIERO GO WSTAWIŁAM.
KILKA KOMENTARZY= CIĄG DALSZY

niedziela, 15 lutego 2015

Część 19

Jestem w lesie koło domu. Czuje na rękach coś ciepłego, Patrze  na nie. To co tam widze przeraża mnie. Z dłoni sączy się krew. Bardzo dużo krwi. Nie widze  w dokładnie w jakim miejscu się znajduje bo jest noc i mgła. Słysze szmery.
-chodź do mnie.
-uciekaj stąd- kilka głosów naraz mówiło.
-nie! chodź do mnie!potrzebuje cie. Jestem tu
-umrzesz jeśli tam pójdziesz-Co tu sie dzieje?!
-chodź tu!Bo jak nie to cie przyprowadze.- głosy dobiegały z wszystkich stron świata.
-uciekaj głupia do póki masz czas!
- Zostawcie mnie! Cicho bądźcie. Mam dość- do oczu napłynęły mi łzy. jesteś słaba. Przyznaj nie wytrzymujesz tego. Ty szalejesz.
-chodź do mnie!!!!!!!- ktoś krzyknął. Przeraziłam się  i zaczęłam biec ile sił w nogach











- Nie uciekniesz nam!!!!!!!!!!! Dorwiemy cie- nic nie widziałam przez łzy. Potknęłam się. Z hukiem upadłam na zimną ziemie.nie nie nie!!!!!!!!!!!!!!!! 
Leżałam koło trupów. Mieli otwarte oczy skierowane na mnie.
-Boże.......- wyszeptałam.
-ty skończysz tak samo! Ci głupcy myśleli,że mi uciekną . Pomylili się- poczułam czyjąś obecność za sobą. Odwróciłam głowę do tyłu.  Była tam czarna, wysoka postać z bronią w dłoni wycelowaną w moją głowe.
-Prosze zostaw mnie. Ja nic nie zrobiłam. Puść mnie. Pozwól  mi jeszcze żyć- łkałam.  Ja chce się zestarzeć, mieć dzieci potem wnuki i  umrzeć śmiercią naturalną.
-Hahaha. Trzeba cierpieć za niewinność moja Mała Anne- kojarze ten głos. Tylko skąd.
- Błagam.- płakałam jeszcze bardziej, postać zdjęła kaptur. O nie...
- Strach?! Prosze cię nie zabijaj mnie!  Będę posłuszna obiecuje tylko pozwól mi żyć- byłam zdruzgotana.
- nie!- i strzelił. Poczułam przeszywający ból.  Umarłam......


Stałam i zachłysnęłam się powietrzem.  Lał się ze mnie pot. Kolejny koszmar.  Rozejrzałam się po pokoju. Był dzień. Przypłynęły wspomnienia sprzed kilku godzin. Popatrzyłam na swoje ciuchy i dotknęłam włosów. Nie było krwi. Byłam czysta.
- Obudziłaś się- ktoś powiedział. Wystraszyłam się. Odkręciłam się i po drugiej stronie łóżka siedział Strach
-cz.cz..czemu jestem czysta? P...przecież b..byłam ca...cała we..- nie dokończyłam bo mi przerwał.
-wykąpałem cię- szczęka mi opadła. on mnie dotykał?! jakim prawem?!
-co?!- byłam wystraszona.
-no nie położyłbym cię na mojej białej pościeli. Byś mi ją jeszcze ubrudziła- jego głos był oschły.
- mogłeś zanieść mnie do tego w którym byłam i spałam od początku pobytu tutaj- nigdy nie powiem na to coś 'mój' pokój.
-nie. A tak swoją drogą masz bardzo ładne ciało- powiedział z głupkowatym uśmiechem i wyszedł. Po moim ciele przeszły miliony ciarek. jak on mógł to zrobić?! Po kilku minutach jak w połowie doszłam do siebie zeszłam na dół.  Kierowałam sie do kuchni, bo tam dochodziły szmery. Rozmawia z kimś.  Postanowiłam podsłuchać rozmowe. Może czegoś się dowiem. Mówił cicho więc musiałam się skupić by coś usłyszeć.
- Tak Frank! Oni tu byli. Chcieli  mi ją odebrać.
-Tak! Zabiłem ich-czyli rozmawia z Frankiem. Nie lubię go.
- Po co mi ty?! Ktoś musi zakopać ciała! - osłupiałam
-Nie! masz być za 5 minut. Ja musze sie zająć dziewczyną  i coś wymyślić! Do obaczenia.
Stałam tak jeszcze z kilka minut.  Oni mordują z zimną krwią ludzi i tak po prostu chcą ich zakopać? Jak chomika , który zdechnie? Anne oni chcieli cię znów porwać! Moze miałabym lepiej u nich. On dobrze postąpił, bo cie uratował!!!!!!!!! Nie ! nikt nie morduje ludzi. Oni mieli całe życie przed sobą. Świetnie. Sama bije się z myślami. Nie zauważyłam a przede mną stanęła postać. Strach....



Stałam jak zahipnotyzowana. Jak on zareaguje jak sie dowie, że podsłuchiwałam? Wstrzymałam oddech.
-Oh Mała Anne co ja z tobą zrobie? Nie wiesz, że się nie podsłuchuje?- wyszeptał mi do ucha i odszedł. Tak zwyczajnie sobie poszedł. Nie ochrzanił mnie ani nic. Coś się chyba  szykuje... Tylko co.
Wypuściłam głośno powietrze z płuc.
Weszłam do kuchni po butelke wody. Napiłam się i  skierowałam  do mojego pokoju. Już byłam przy schodach, lecz ktoś mnie zawołał.
-Mała Anne chodź tu. - powiedział i wskazał miejsce obok siebie na sofie, która stała w salonie. -pójdę ale nie usiąde koło niego .Niechętnym krokiem cofnęłam się i usiadłam na samym końcu łóżka.
-A wiec. Teraz po tym co się wydarzyło wprowadzam kilka nowych zasad zrozumiano?-powiedział twardym głosem
-tak-odparłam
- Po pierwsze: nigdzie nie wychodzisz z domu, bo to jest niebezpieczne. Chyba nie chcesz by to się powtórzyło?- kiwnęłam na ''tak''  i zaczął kontynuować.
- Po drugie: musisz mnie się słuchać, bo inny gang  chce ciebie  i mogą szykować plan. Uwierz mi oni są gorsi ode mnie. Po trzecie:  teraz w domu będzie co najmniej po 6 osób, by cię pilnować. Jeden będzie nawet  w twoim pokoju w tedy kiedy będziesz spać. Tak dla pewności, że jesteś bezpieczna-powiedział z obojętnością
-co?  Po co im ja ? Wypuście mnie. Nie wydam was policji prosze...-ja oszaleje w tym domu.
- wiesz, że tego nigdy nie zrobie.- nigdy nie zrobie. On mnie nigdy nie wypuści.
- nienawiedze cie- wykrzyczałam i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zaczęłam płakać
On jest Moim największym koszmarem. Nigdy się nie uwolnie. Będzie ze mną do końca dni. Będzie torturował psychicznie jak i fizycznie. To jest prawdziwe piekło. Z dnia  na dzień jest gorzej
***********************
w ramach tego że poprzedni rozdział był krótki chciałam wam wynagrodzić i napisałam dziś kolejny. Myślę,że wam się spodoba i swoje opinie napiszecie w komentarzach
KILKA KOMENTARZY =CIĄG DALSZY

sobota, 14 lutego 2015

Część 18

Jeden z nich szarpną mnie za ramie i pociągnął do siebie.Co tutaj się dzieje?!
-Puszczaj mnie!!!-krzyknęłam
-Zamknij się smarkaczu-drugi z nich złapał mnie za nogi i zaczęli mnie nieść
-postawcie mnie!!!!!!!!!!!Pomocy!!Ratunku!!! Niech mi ktoś pomoże!-krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam.
-Zamknij się albo cie zastrzele- powiedział ten który trzymał mnie za ręce. Przyłożył mi broń do gardła. Zaczęłam płakać. Co oni chcą ode mnie? Do czego jestem im potrzebna?
Szli w nieznanym mi kierunku.

OCZAMI STRACHA
Czy ta dziewczyna nie może chodź jeden dzień być grzeczna  i nie zadawać tych głupich pytań? Jak ona działa mi na nerwy. Oj ile razy chciałem zmasakrować  tę piękną buźkę ale się jakoś powstrzymywałem.   Nagle jakiś krzyk przeszkodził mi w moich rozmyśleniach. Zaraz, zaraz.. krzyk?! To Mała Anne!!!
Szybko zacząłem biec w kierunku w którym ostatnim razem widziałem dziewczyne.  NIE TYLKO NIE TO!!!! Jak oni ją znaleźli?!?! Zobaczyłem dwóch noszących ją  mężczyzn. Co do kurwy nędzy tu sie wyprawia?!
Zatrzymałem się kilka metrów od nich. Nie mogą mnie zobaczy,bo będzie przerąbane. Myśl, 
Już wiem!! Szybko i bezszelestnie schowałem się za wielkim drzewem. Wyjąłem za pasa pistolet. Teraz muszę tylko poczekać na idealny moment.3...2...1.... Już! Wyskoczyłem z kryjówki i  Strzeliłem prosto w głowę chłopakowi, który trzymał broń przy gardle Małej Anne.  Krew zaczęła się lać i dziewczyna z hukiem upadła na ziemie. Cała była roztrzęsiona. Drugi mężczyzna natomiast był zdezorientowany.
-No,no kogo my tu mamy-odparłem.
-Witaj Strach-. Nie bał się mnie.
-Czy  wy chcieliście zrobić coś jej?- pokazałem bronią na Anne. Wstrzymała oddech. Ta sytuacja ją przerasta. Leży koło martwego człowieka i widziała jak go zabiłem. Na dodatek jest w jego krwi.
-yyy nie. Chcieliśmy tylko wziąść ją na spacer.  Oczywiście debilu że chcieliśmy ją ci zabrać!- wykrzyczał. tego już za wiele.
Wycelowałem broń  i strzeliłem. Kilka sekund później leżał na Małej Anne. Boże prawie jej oczy wyleciały.
Podbiegłem do dziewczyny i ściągnąłem trupa z jej ciała. Była cała we krwi, nawet włosy były koloru czerwieni. Wziąłem Małą na  ręce. Trzęsła się ze strachu. Chciała zaprotestować ale nie miała siły.
-Mała Musisz uważać bo mogło ci się coś stać-  uśmiechnąłem sie.
-c..c...co tu sie st..sta...stało?-nie mogła wydusić pełnego zdania.
-To nic takiego-powiedziałem.
-nic takiego?! zabiłeś człowieka- o i powraca jej mowa.
- to błahostka. Żartowałem z tymi ochroniarzami za murem. Myślałem że sie wystraszysz. No ale cóż- byliśmy już na schodach.
-teraz wiem że musze cie pilnować bo coś sie szykuje.  Oni chcą mi cie odebrać. Nie pozwole im na to bo cie potrzebuje- chciałem  coś jeszcze podwiedzieć, ale zasnęła.
Tak słodko wygląda jak  śpi- co?! nie! ja nie mam uczuć. To  głupia i rozpieszczona dziewucha.






*******************************************************************************************
od razu chce poinformować, że rodział jest pisany szybko i nie sprawdzony. Przepraszam za błędy.
kilka komentarzy -kolejny rozdział

piątek, 6 lutego 2015

Część 17

-Ym Mała Anne. Chciałaś iść na dwór tak? Wiesz, bo za naszym domem znajduje się ogród. Jak chcesz moge cię tam zabrać- zaczął się jąkać. Zaraz, zaraz, moment... czy on powiedział NASZYM domem?
-Ummmm tak To chodźmy!- wstałam i zaczęłam skakać. Nie mam zamiaru sie kłócić dziś.
-No to chodź. Tylko muszę ci związać oczy. Przejście do ogrodu jest tajne.
-jasne- podszedł do mnie i na oczy zawiązał czerwoną chustkę.
-zaufaj mi. Nic ci nie zrobie. Nie bój sie-nigdy ci nie zaufam. Faceci to świnie.
-ufam tobie.
-to dobrze- złapał mnie w pasie i zaczął prowadzić.Mam wrażenie, że jestem w jakimś......... tunelu?Co?
-już jesteśmy blisko. Tylko wpisze hasło.-  yyyyy dziwne? To aż takie tajne?
-jakie hasło?-usłyszałam tylko takie *piiiiiiiiiiiiiiiii* i otwieranie drzwi.
-już jesteśmy.
- mogę ściągnąć chustkę?
-jeszcze nie. Zaprowadze cię w moje ulubione miejsce.
-ugh dobrze- szliśmy z jakieś dwie minuty,
-jesteśmy już  na miejscu-szepnął i ściągnął mi chuste z oczu
Widok był niesamowity. Staliśmy na górze schodów.














- to... tu... jest tak pięknie- moje usta byly otwarte
-wiem- pociągnął mnie ze schodów i zeszliśmy z nich.
-gdzie mnie prowadzisz?
-w miejsce gdzie można usiąść- o nic więcej nie pytałam.  Nie chce by się zdenerwował.
To co tam zobaczyłam.. to było coś nie do opisania.


















-to jest niesamowite.- byłam zachwycona.
-Tak.Nie próbuj uciekać, bo jest wielki mur i nie ma szans byś przez niego przeszła. Na dodatek za nim są moi ludzie.
-yhy-burknęłam.Usiedliśmy.
-powiesz mi po co ja tu jestem? Zrobiliście coś mojej mamie? Ona niczego nie jest winna. Tak samo jak ja-wyszeptałam.
-Oh Mała Anne. Mówiłem po co jesteś. Nic jej na razie nie zrobiliśmy. Jest winna bo jest spokrewniona z twoim ojcem.
- on odszedł! Zostawił nas 5 cholernych lat temu. Wypuść mnie a nie pójde na policje-poczułam ból w sercu myśląc o tacie.
-dobra. Nie chce sobie spieprzyć humoru przez ciebie. Ide na fajke. A ty ochłoń- wstał i odszedł w strone której przyszliśmy.
-Dobra!-krzyknęłam. Stanął w miejscu. Zacisnął dłonie w pięść. Widze że toczy wojne z samym sobą, ale odpuścił i odszedł. Uczyniłam to samo co on. Tylko z taką różnicą ,  że ja poszłam przed siebie.
Zaczęłam rozmyślać. Już nie mam takiego humoru jak wcześniej.
 Idę ścieżką. Opuszkami palców dotykam przedziwne kwiaty, które widze pierwszy raz w życiu. Nagle dostrzegam jakiś dwóch typów z bronią. to pewnie koledzy Stracha.  
Zobaczywszy  mnie ruszyli w moją strone. Olałam to.  Będąc blisko, wycelowali we mnie bronią.
-co ty robisz? chyba wiesz kim jestem. Tą dziewczyną porwaną przez waszego Szefa Stracha. Nie jestem intruzem. On mnie tu przyprowadził- wyjaśniłam im.
-oj niunia. My nie jesteśmy jednych z kumplów Stracha. Nienawidzimy tego chuja. Ty jesteś nam potrzebna-co?!?!?!
********************************************************************
Mam nadzieje że rozdział się podoba.
dziesięć komentarzy=ciąg dalszy

niedziela, 1 lutego 2015

Urodzinki Harrego

Jak już wiecie po tytule, nasz Harry ma 21 lat!!!!!!!! Starzeje nam się chłopaczek :'(
Nie wiem jak wy,  ale zawsze w moim sercu pozostanie 16 latek który poszedł do X-Factor. Który  ma loczki, chodzi w marynarce i muszcze. Jak ten czas szybko leci.....
Harry!!!!!!!!!
Życzę Ci dużo miłości, zdrówka i weny  na nowe piosenki. Byś w końcu odnalazł swoją drugą połówkę <3 Byś zawsze miał szczery uśmiech na swojej pięknej mordce <333 Byś został taki jaki jesteś i nie smucił się hejterami bo oni ci tylko zazdroszczą!!!!!!!!!!!! Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie. Mimo tak młodego wieku tyle już osiągnąłeś... mam nadzieje, że jeszcze wejdziecie na większy szczyt waszej kariery. Nie zapomnij że masz nas! Czyli directioners, które zrobią dla ciebie wszystko <33 Kochamy cię <333